sobota, 31 stycznia 2015

czytała "Alicję..."

W powieści Iwony Łukasik jeden z głównych bohaterów wspomina rejs żaglówką, w który wyruszył ze swoją starszą siostrą. Podczas odpoczynku siostra czytała mu "Alicję w Krainie Czarów".

Marianna czytała na głos. Uwielbiała to. Połykała książki jak świeże bułeczki, w tym była podobna do Maksa. Nudziłem się jak mops, słuchając o Alicji i króliczej norze. Jęczałem w proteście, Bezgłośnie, bo nie chciałem robić jej przykrości. Marianna wiedziała, że nienawidzę książek, ale myślała, że słuchanie opowieści sprawia mi przyjemność. Często mi czytała. Najczęściej wtedy zasypiałem. Wówczas też tak się stało. Uśpiła mnie nudna historia zagubionej w nieswoim świecie dziewczynki. Zasnąłem.

Wydawać by się mogło, że autorka mogła przywołać tu każdy inny tytuł. Widzę w tym jednak jakiś klucz, bo nie tylko sytuacja podobna jest do początku przygód Alicji (Siostra czyta młodszemu bratu, który zasypia), ale też finał tej historii... Kiedy Gerard budzi się, Marianny nie ma na pokładzie. I NIGDY się nie odnajduje... Czyżby trafiła do króliczej nory? Przywołanie Alicji w realistycznej historii o dramatycznym finale wydobywa z powieści Carrolla tę demoniczną naturę "drugiej strony". Bardzo mi się ten kontekst podoba. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz