poniedziałek, 22 czerwca 2015

Alicja Frana Parreno

Kilkanaście dni temu wydawnictwo Olesiejuk wypuściło kolejny zagraniczny alicjowy import. Tym razem z ilustracjami hiszpańskiego artysty Frana Parreno. Reprodukcje większości ilustracji do tego wydania można zobaczyć na stronie rysownika:
http://www.franparrenyo.com/probaWeb/portfolio/alice-in-wonderland/

Nie jest to jakieś wielce ekskluzywne, monumentalne wydanie, ale ma wiele zalet. Po pierwsze wydawnictwo szumnie głosi na okładce (a nawet grzbiecie książki), że jest to pełna wersja utworu. Z jednej strony to trochę śmieszne - a czymże miałaby być? Czy to jakaś wielka zasługa, że pod nazwiskiem autora wydaje się jego oryginalny tekst? Inaczej patrzy się na ten napis, kiedy prześledzi się ostatnie wydania Alicji - są to często mniej lub bardziej (z akcentem na mniej) udane adaptacje, kaleczące i w niedopuszczalny sposób upraszczające tekst. Ten szumny napis nie jest więc wcale nadużyciem...
Same ilustracje nie zachwycają oryginalnością i przepychem, ale już sam fakt, że autor zrezygnował z disneyowskich rysów Alicji jest wielkim plusem. Zawsze ze wzmożonym zainteresowaniem spoglądam na główną bohaterkę, gdy ma ona cechy Alicji Liddell i w jakiś sposób się do niej odnosi. Tutaj inspirację tę widać gołym okiem.
Ilustracje zajmują całe stronice, niektóre rozciągnięte są na dwie  - mówię tu jednak o kilkunastu przykładach, przeważająca część to maleńkie obrazki wkomponowane w tekst. Szkoda, że tak mało tych całostronicowych ilustracji. Pamiętajmy jednak, że to wydanie kieszonkowe niemalże, użytkowe raczej. Do czytania, a nie podziwiania (choć jedno drugiego nie wyklucza). Format, twarda, ale gąbkowana okładka, czytelna (choć nieco zbyt ozdobna) czcionka z dużym światłem  - to wszystko czyni wydanie bardzo przyjaznym dla małego czytelnika. 
Na uwagę zasługuje także ozdobna wyklejka. W wydaniach Alicji szczególną wagę przywiązuję do wyklejek. Często są one ciekawymi kolażami z Krainy Czarów. I tutaj mamy podobny przykład udanego połączenia elementów snu Alicji. Ale, ale... w książce jest coś jeszcze... Posłowie poświęcone Lewisowi Carrollowi i Alicji Liddell. Dość rozbudowane, ale skondensowane jednocześnie na tyle, aby przebrnął przez nie mały czytelnik. Najważniejsze, że przywołuje okoliczności powstania tekstu i to, że Lewis był znakomitym fotografem. Takie posłowia powinny być w każdym wydaniu. 
Jednym słowem sympatyczna propozycja, którą z chęcią stawiam na alicjowej półce.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz