wtorek, 29 grudnia 2015

Małe smocze nieporozumienie, czyli kto prowadzi Alicję do fałszywego żółwia?

Wpadło mi dzisiaj w ręce to niepozorne wydanie Alicji w Krainie Czarów (poniżej okładka książki po rozłożeniu):
Wydanie to popełniło Wydawnictwo Resovia (Rzeszów 1990). Ilustracje i projekt okładki wykonał Ryszard Kaczmarek, przedrukowano przekład Marii Morawskiej. W środku znajdują się tylko... trzy całostronicowe ilustracje i - co ciekawe - na żadnej z nich nie ma już głównej bohaterki, która pokazuje się czytelnikom jedynie na okładce, w dodatku w ślicznej i strojnej różowej sukieneczce. Jest coś uroczego w infantylizmie tych trzech ilustracyjek:




Tylko... czy Wy też to zauważyliście? Po pierwsze Smok towarzyszący Fałszywemu Żółwiowi do złudzenia przypomina naszego rodzimego Smoka Wawelskiego z trylogii Pagaczewskiego, a po drugie... dlaczego smok?
Występującego w oryginale Gryphona (mimo wyraźnych konotacji i mimo jednoznacznej ilustracji Tenniela) jako Smoka przetłumaczył Antoni Marianowicz. I faktycznie - u Olgi Siemaszko, która ilustrowała to tłumaczenie, mamy uroczego smoczka. Maria Morawska pozostała jednak wierna oryginałowi. W jej tłumaczeniu jest GRYF. Mimo to w powyższej książeczce mamy Marianowiczowskiego Smoka - tak nazwanego jak i zilustrowanego. 
Przejrzałam wydania z tłumaczeniem Morawskiej (oczywiście te, które posiadam). I oto jeszcze jeden kwiatek. Wydanie Beskidzkiej Oficyny Wydawniczej (Bielsko-Biała, br.):


 Choć gryf jest już po bożemu gryfem - nie smokiem, to jednak został jak smok (a właściwie milusi smoczek w portaskach) zilustrowany (przez Aleksandrę Dybczak):

No i kto tu od kogo ściągał i kto się pomylił? A przede wszystkim kto zmienił w tłumaczeniu Morawskiej Gryfa na Smoka? 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz