Blog poświęcony powieści Lewisa Carrolla "Alicja w Krainie Czarów"
sobota, 16 lutego 2019
Młodość Królowej Kier
Książkę "Ucieczka z Krainy Czarów" - wbrew tytułowi - można traktować jako swoisty prequel powieści Carrolla. Dotyczy ona jednak nie losów Alicji, ale... młodości Królowej Kier, a więc czasów, kiedy nie było jeszcze karcianego królestwa, a przyszła królowa postanawia zanegować świat, w którym żyje, i jego sztywne zasady. Elisa Puricelli Guerra postanowiła nieco odczarować tę przedziwną, negatywną, groteskową do bólu postać sfiksowanej królowej z oryginału. I odczarowała. W jej powieści spotykamy kilkunastoletnią piękną dziewczynę z długimi kręconymi włosami, która buntuje się przeciw absurdalnym prawom królestwa, zamążpójściu i obranej dla niej i wbrew niej drodze życiowej. Chce też zasmakować przygody i poznać świat. I tak właśnie robi. Ucieka. Przeżywa przygody w przedziwnych krainach, poznaje wartość przyjaźni i ból zdrady, doznaje porażki i... staje się w finale prawdziwą Królową Kier. Ale... jest jedno ale... Nie jest do końca tą, za którą uważa ją większość czytelników powieści Carrolla. Właściwie to... okazuje się kimś zupełnie innym! Zafiksowana królowa, która ścina głowy na prawo i lewo, to jedynie zasłona dymna... I trzeba przyznać, że pomysł z byciem kimś innym, niż się wszystkim w karcianym królestwie wydaje, udał się autorce znakomicie - to tutaj właśnie najlepiej weszła w konwencję oryginału. Ale - niestety - tylko tutaj.
Ciekawa jestem, na ile ta powieść przypadnie do gustu alicjanofilom. Mnie nie przypadła. Głównie ze względu na to, że widać w niej mocną inspirację filmami Burtona i Bobina. Szczególnie postać Pana Czasu, który jest tu kluczową postacią, została niemal zapożyczona z filmowej wersji "Alicji po drugiej stronie lustra". Oryginalne wątki z powieści Carrolla wplecione natomiast zostały trochę sztucznie i na siłę. Autorka niemal przekopiowała rozmowę z Kapelusznikiem o czasie, Kot Dziwak wkurza czytelników wydumanymi zdrobnieniami, którymi obdarza przyszłą królową, zmianę wzrostu powodują... jabłka, a wyjaśnienie symbolu serca jako nowego symbolu królestwa wydaje się mocno naciągane. Dużo tu też niekonsekwencji fabularnej. Jaki z tego wniosek? Ano taki, że podobne wariacje na temat Krainy Czarów wiodą prostą drogą do radości z obcowania z oryginałem i pokazują kunszt Carrolla w pełnej krasie!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jeśli chodzi o tę książkę, to bardzo, ale to bardzo muszę podziękować za post o niej, to całkiem nowość dla mnie, na przyszłość dorzucę i to do mojej małej Alicjowej kolekcji :)
OdpowiedzUsuń