środa, 28 maja 2025

Kraina Czarów Beręsewicza


Ostatnie lata obrodziły w przekłady "Alicji w Krainie Czarów", ale ten przeczytałam ze szczególną ciekawością, wszak autor jest uznanym autorem książek dla dzieci. I szczerze mówiąc to...  widać i słychać jego preferencje, bo i ile przekład ten naprawdę dobrze się czyta - wszystko tu jest wartkie, sprawne i z rytmem - autor świadomie lub mniej - uczynił adresatem swojego tłumaczenia zdecydowanie młodszego czytelnika. Mnóstwo, ale to mnóstwo tu deminutywów, szczególnie w pierwszych rozdziałach, i to one nadają Krainie Czarów pewien specyficzny koloryt typowy dla książek dla młodszych dzieci.

Świadczy o tym jednak także forma jedynego przypisu, w którym autor tłumaczy pochodzenie postaci Szalonego Kapelusznika i Marcowego Zająca.
Trudno powiedzieć, czy z rozmysłem dodano do tego wydania nieco infantylne ilustracje, które jednak świetnie korespondują z naturą tłumaczenia, utrzymanego w pogodnej konwencji.


A oto kilka smaczków językowych, które podobały mi się najbardziej:

We wprowadzającym wierszu pojawia się przepiękny wers: "Czas dziw-dziewczynkę posłać w baśń".

Wyścig Kumotrów przetłumaczony został jako Wpiętkęgonitwa.

Wśród zwierząt uprawiających wpiętkęgonitwę pojawia się Krabina i Krabianka (fajne podobieństwo brzmieniowe z hrabiną i hrabianką)

Gąsienica to Gąsieniec

Znakomicie wyjaśnia też pochodzenie nazwy Kota Dziwaka, które to tłumaczenie miało szansę zaistnieć tylko w języku polskim:
"To jest Kot z Cheshire - powiedziała księżna - a skoro z Cheshire, to się cieszy, to chyba oczywiste". Przepyszna gra słów. Raz że niemal dosłownie - cieszy się, bo jest uśmiechniętym kotem z Cheshire (zgodnie z tamtejszym wizerunkiem), a dwa - działa tu podobieństwo brzmieniowe wymowy nazwy Cheshire i cieszy.

Z językowych cukiereczków mamy jeszcze studnię syroponośną i Alażółwia. 

Z kolei nauczyciel Alażółwia jest u Beręsewicza Makrelą.
"- Skoro to był Żółw - zauważyła Alicja - to czemu mówiliście, że Makrela?
- Bo miał! - zniecierpliwił się Alażółw!"

Aha! A jakie przedmioty matematyczne miał Alażółw? Podawanie, obejmowanie, możenie i mielenie.
"- Możenie? - zdziwiła się Alicja. - Pierwsze słyszę. Co to takiego? (...)
- O możeniu nie słyszała! A możesz mi powiedzieć, ile jest ryb w morzu?
- No, raczej nie - zawstydziła się Alicja.
- A widzisz! Gdyby w twojej szkole uczyli możenia... Rozumiesz już, czy muszę dalej tłumaczyć?"

Są tu oczywiście także momenty słabsze, bez wątpienia należy do nich dialog o obrażonym czasie:
"- No i ledwie zdążyłem skończyć pierwszą zwrotkę - opowiadał Kapelusznik - kiedy Królowa jak nie krzyknie: Dość! Wykryłam zamach na czas! Chciałeś nas wszystkich zafałszować na śmierć! Ściąć go!".

Zasadniczo jednak przekład ten naprawdę czyta się z ogromną przyjemnością. Czuć tutaj rytm języka, czuć ogromny literacki talent.

Dobrze, że powstał.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz