czwartek, 11 grudnia 2014

Aleksandra Zielińska "Przypadek Alicji"

Jestem przekonana, że wszelkie odniesienia do Krainy Czarów w literaturze współczesnej udowadniają przede wszystkim, że to powieści Carrolla są dziełem geniuszu i to JEGO powieści robią się przez to jeszcze ciekawszymi, nie te, które odnoszą się do Krainy Czarów. Każda aluzja rozszerza przede wszystkim obszary interpretacji samej „Alicji w Krainie Czarów”. Rozumiecie, co mam na myśli?
Nie inaczej jest z szokującą powieścią Aleksandry Zielińskiej „Przypadek Alicji”. Chociaż chciałoby się zapytać: Jezu, czemu ona wplątała w to właśnie Krainę Czarów, gorzką i niełatwą odpowiedzią jest po prostu lektura książki.
Samo odniesienie Krainy Czarów do współczesnej rzeczywistości nie jest szczególnie oryginalne, zrobiła to wszak chociażby Sylwia Chutnik w wydanej kilka miesięcy temu książce „W Krainie Czarów”, acz zrobiła to delikatnie i zgoła inaczej niż autorka „Przypadku Alicji”. Zestawienie w książce Zielińskiej oparte zostało głównie na skojarzeniu stanu umysłu, w którym znajdują się obie Alicje, tyle że kondycja obu tych stanów jest diametralnie odmienna.
Szkoda, że śladem Chutnik to pokrewieństwo nie zostało zaakcentowane na okładce książki, choć może to i pobożne życzenia alicjanofila. Tak czy siak skumulowało się w tytule i pokrewieństwu imion.
Czytając powieść Zielińskiej, nieustannie zadawałam sobie pytanie, czy jestem w stanie zaakceptować to, że autorka tak okrutnie masakruje Krainę Czarów.  Uspokajałam się jednak faktem, że robiąc to, poszerza ją o kolejne światy, o kolejne poziomy interpretacji. I pewnie tylko dlatego to zmasakrowanie przyjęłam ze względnym spokojem. W tym szaleństwie jest zresztą metoda. To trzeba autorce przyznać.
Główna bohaterka, spokojna studentka farmacji, daje się namówić na imprezę alkoholowo-narkotyczną i wychodzi z niej z niechcianą ciążą, którą próbuje usunąć. To wydarzenie staje się początkiem obłędu głównej bohaterki, jej psychodelicznych wizji, przedziwnego stanu umysłu. Już na imprezie poznaje Kotka, przedziwnego transwestytę (dobrze odczytałam?), który przypomina, także z wyglądu, Kota Dziwaka. To on pierwszy uświadomi jej:
- Wpadłaś w króliczą norę, moja droga Alicjo, pobiegłaś za niewłaściwym królikiem? 
Alicja usłyszy jeszcze zdanie-klucz tej książki:
Każdy ma taką Krainę Czarów, na jaką sobie zasłużył.
Potem będzie już morze okrutnie zniekształconych motywów i postaci z książek Carrolla, zniekształcanych proporcjonalnie do pogarszającego się stanu umysłu dziewczyny. Włącznie z tym, że Szalony Kapelusznik okaże się demonicznym dilerem, a Pan Gąsienica narkomanem w oparach trawy. Przeczytajcie opis róż rosnących przed domem, w którym Alicja będzie chciała dokonać aborcji:
Bo oto róże kwitły. Nie znam się na takich sprawach, ale to chyba za wcześnie. Zresztą, w tym roku wiele rzeczy zdarzyło się za wcześnie.
Wszystkie kwiaty były czerwone, pogładziłam płatki tej rosnącej najbliżej.
I wtedy drzwi otwarły się na oścież.
- Witamy w króliczej norze – powiedział Skrobigar.
Przerażona wlepiłam  wzrok w swoje dłonie. Na palcach pozostały ślady czerwonej farby. Wystarczyło odwrócić głowę, by zauważyć, że w miejscu ich dotknięcia odsłonił się prawdziwy kolor kwiatu.
Róże były białe.
Fragment robi wrażenie, zważywszy na to, że za chwilę bohaterka będzie chciała usunąć ciążę (gra symbolicznymi kolorami).
Ale te białe róże, rozgryzione króliki z przekrwionymi oczami, uczta z truchła u kapelusznika i wiele innych okrutnie zniekształconych motywów okaże się tylko dziwnym rekwizytorium obłąkanego umysłu dziewczyny. I to właśnie ten aspekt powieści Carrolla wykorzystuje i akcentuje tym samym autorka.
Oczywiście liczne aluzje do Krainy Czarów  pojawiają się także w warstwie językowej powieści, głównie w aluzjach i dialogach. Te wymagają dobrej znajomości obu książek Carrolla, inaczej pozostaną niezidentyfikowane:
Ot przykład:
- Jesteś już martwa, mała, ale chcę,  żebyś wiedziała, że umywamy ręce. Pierdzimy na twoje zbawienie. Zresztą, przecież nawet nie jesteś prawdziwa.
- Jestem!
- Przestań się mazać, nie czyni cię to ani trochę prawdziwszą.
Kraina Czarów a rebous, siedlisko demonów podświadomości, jej ciemna strona. Kraina okrutnie zbezczeszczona. To nie może nie robić wrażenia, mimo wszystko.
*


Nie, moja Kraina Czarów mnie przerosła, kończę zabawę. Tutaj, żeby utrzymać się w miejscu, trzeba cały czas biec. To ponad moje siły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz