sobota, 26 stycznia 2019

Jak to było z konikiem na biegunach?


W 2017 roku wydawnictwo Zielona Sowa wydało Alicję w Krainie Czarów z ilustracjami rodzimej artystki Agaty Łukszy. 
W 2018 roku wyszła druga część przygód Alicji, z lustracjami Marty Żurawskiej-Zaręby. Tak oto powstały dwa piękne, odpowiadające sobie, bliźniacze niemal wydania, które są - w moim przekonaniu - jednymi z ciekawszych na polskim rynku w ostatnich latach:


Wydanie to, podobnie jak pierwszej części, jest przemyślane w każdym elemencie: pod tytułem każdego rozdziału znajdują się motywy występujące w tych rozdziałach, motywy szachów zdobią numery stron, nowoczesne ilustracje przypominające grafiki komputerowe opierają się na dominatach kolorystycznych, są wyważone i estetyczne.  Aż miło ustawić na półce. Ze świadomością, że obie części robiły polskie ilustratorki - tym milej.



W wydaniu tym szczególnie zachwycił mnie jeden drobny motyw. Konik polny na biegunach. Zajrzyjmy na chwilę do książki:
"Jeżeli zechcesz unieść głowę, zobaczysz po środku tej gałęzi, tam na górze, Konika Polnego na Biegunach. Wykonany jest całkowicie z drzewa i posuwa się, kołysząc, z gałęzi na gałąź (...) Musi on być świeżo malowany, gdyż lśnił i sprawiał wrażenie, jakby był lepki".
Nie od dzisiaj wiadomo, że ilustratorzy radzą sobie różnie z tą przedziwną hybrydą wynikającą z gry słownej. Najczęściej przegrywają z tradycyjnym wyobrażeniem dziecięcej zabawki. Sam Tenniel uległ temu przywiązaniu, jego konik polny na biegunach jest pół koniem-zabawką, pół konikiem polnym, ze skrzydełkami ważki. Gdyby prześledzić interpretacje ilustratorów, okaże się zapewne, że poszli na skróty i wśród lustrzanych owadów fruwały po prostu tradycyjne koniki - dziecięce zabawki na biegunach (ze skrzydełkami oczywiście). Zresztą wyobrażenie to przypieczętował Disney. A tymczasem tutaj, voila! Można? Można! 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz