sobota, 26 sierpnia 2023

Alicja w szkolnej ławce

Studium Wokalno-Aktorskie "Uwolnij swój głos" oraz Dom Kultury "Borki" przygotowały musical "Alicja w klasie czarów", w którego premiery wróciłam kilka godzin temu, pełna wrażeń i nieprawdopodobnie pozytywnej energii!


Ale od początku!

Tak, dobrze czytacie, to nie pomyłka! Tytuł musicalu brzmi "Alicja w KLASIE CZARÓW", bo właśnie do szkolnej klasy przenosi się akcja powieści Carrolla. A może to szkolna klasa przenosi się do Krainy Czarów? Już ta - iście Carrollowska - wątpliwość wprowadza nas w klimat musicalu. A on sam pięknie poszerza konteksty interpretacyjne powieści. Oto bowiem niepokorna klasa zostaje za karę w przysłowiowej "kozie" i nudzi się niemal tak mocno jak Alicja na pierwszych stronach powieści Carrolla. Ale od czego jest książka, którą czyta jedna z uczennic...

Uczniowie po kolei wcielają się w role poszczególnych postaci z Carrollowskiego uniwersum, odtwarzając poszczególne sceny i - uwaga, to ważne dla przesłania spektaklu - korzystając w większości ze szkolnych rekwizytów. Zgodnie z zasadą, że KRAINA CZARÓW JEST WSZĘDZIE TAM, GDZIE JĄ DOSTRZEŻEMY.

Warto dodać, że fabuła pozostaje wierna chronologii występowania poszczególnych scen w powieści (choć nie wszystkie całostki zostały wykorzystane), a język dialogów jest zgody z założeniami carrollowskiego absurdu, nawet tam, gdzie pojawiają się dialogi sytuacyjne (np. Marianna ucieka przed Białym Królikiem do szkolnej ubikacji).

A teraz popatrzcie, jak wyglądało to w poszczególnych scenach. W samej scenografii alicjowe wątki pojawiają się symbolicznie i wtopione zostały w przestrzeń klasy szkolnej:


Zawiązaniem akcji jest książka, którą otwierają uczniowie, żeby przeczytać fragmenty historii (zwróćcie uwagę na uroczą odwrotność sytuacji - w powieści Carrolla Alicja jest znudzona czytaną przez siostrę książką, tutaj zaś uczniów zaczyna ona intrygować).

Ilustrując zmiany wzrostu Alicji, uczniowie wykorzystują kolorową sprężynę. To kapitalny, bardzo symboliczny i jednocześnie efektowy zabieg, który wymusza także ciekawy ruch sceniczny.


Z kolei w scenie z Panem Gąsienicą młodzi aktorzy wykorzystują plecaki tego samego koloru, "ustawiając się" w ruchomą, zmieniającą ułożenie ciała gąsienicę (gąsienica malowana jest także symultanicznie na tablicy szkolnej):


A kiedy wkracza Kot Dziwak... Wiadomo, wtedy robi się już najdziwniej. Popatrzcie, jaki pomysł został wykorzystany na pokazanie znikającej i pojawiającej się postaci. Aktorzy animują namalowanego na tekturze kota, układając na różne sposoby części jego ciała:


Myślę, że nie trzeba dodawać, jak ważny i jak fantastycznie wykorzystany jest we wszystkich tych scenach ruch sceniczny! Szalony Podwieczorek? Oczywiście, że niepotrzebna jest cała zastawa! Wystarczy, że uczniowie robią stolik z książek, piją niewidzialną herbatkę i mają obłęd w oczach!


Talia kart rzucająca się na Alicję? Wystarczy symetryczny układ postaci, w którym Alicja zostaje otoczona przez pozostałych aktorów:


Wszystko w tym spektaklu opierało się na ruchu, układzie, swoistej symetrii. Chociaż świat Carrolla nie jest w żaden sposób symetryczny, tak interpretują go często ilustratorzy. Tak zinterpretowali go również twórcy scenariusza i to jest absolutnie wspaniałe!

Zachwycający jest także podział ról. Każdy ma swoją rolę, albo i kilka ról, wcielając się w przypadkowe postaci, które przepływają wzajemnie przez siebie. No i każda z aktorek  JEST Alicją, i to zostało w musicalu pięknie pokazane. Szczególnie, że chodzi o dojrzewającą Alicję, która nie może wysiedzieć w szkolnej ławie.


Jest jednak postać, która zasługuje na osobne umówienie. To grana przez jedynego męskiego aktora w musicalu Królowa Kier.




Jej królewska mość została zaakcentowana humorystycznym różowym czepkiem z głową flaminga. Nic więcej nie potrzeba. Szczególnie że tę najbardziej papierową i karykaturalną postać z powieści aktor wykreował całym sobą w naprawdę ciekawy sposób. Jego Królowa Kier jest karykaturalna, ale w przeciwieństwie do pierwowzoru w powieści - świetnie zdaje sobie z tego sprawę i doskonale się tym bawi. W powieści źródłem humoru była właśnie niewiedza Królowej Kier, w musicalu jest nim z kolei jej "nadświadomość".

No i najważniejsze. Przekaz musicalu. Kraina Czarów jest wszędzie, wystarczy tylko otworzyć odpowiednią książkę...
Alicja została już umieszczona w setkach nowych i na nowo napisanych Krainach Czarów. Teraz trafiła do szkolnej klasy, i wiadomym było, że zrobi tam niezłą rozróbę, bo taka jest jej natura - wychodzenie ze szkolnej ławki, wymykanie się schematom, łamanie systemu. Nadpobudliwa, ruchliwa, urocza i dziewczęca - taka kwintesencja dziecięctwa, jego ciekawości świata i bezpośredniości, a jednocześnie zagubiona we własnym dojrzewaniu, jak dzieciaki, które w momencie, kiedy zaczynają na dobre biec za Białym Królikiem, nagle zamyka się na lata w szkolnej ławce. Chciałoby się do nich krzyknąć: "Hej! Nie dajcie się, bądźcie jak Alicja!" 
Musical "Alicja w klasie czarów" pozwolił im być jak Alicja. Więcej - pozwolił na to widzom, bo doświadczenie szkolnej klasy jest wspólnym doświadczeniem.


Bardzo dziękuję za niezapomniane wrażenia i gratuluję absolutnie wyjątkowego, świeżego spojrzenia na świat Lewisa Carrolla! Opiekunami musicalu są: Kuba Kosiński i Agnieszka Grębosz. Jesteście wielcy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz