sobota, 16 stycznia 2016

kiedy sen Alicji kończy się źle...

Tak, nie mylicie się, już sam tytuł - czyli zestawienie motywu przyporządkowanemu drugiej części powieści Carrolla z imieniem bohaterki - zapowiada - i słusznie - powinowactwo z Krainą Czarów. Dlatego zainteresowałam się tą książką i przeczytałam - nie powiem - jednym tchem. Aluzje, a nawet bezpośrednie odniesienia do Krainy Czarów są tutaj wyraźne - ale nie podejmę się ich szczegółowej analizy. Zbyt mocno mnie ta książka przeraziła, zbyt mocno zaniepokoiła, żeby pokusić się do zaglądania do niej po raz drugi, choćby po to, by wyciągnąć odpowiednie fragmenty. 
To o czym oczywiście wypada napisać, skoro już o tej książce wspominam, to inspirowana Carrollem "nowomowa" po tej tajemniczej drugiej stronie lustra. Autor tworzy charakterystyczne kontaminacje, nadaje im jednak inny sens niż sam Carroll, u którego były źródłem zabawy. Tu nazywając - tworzy się ten anty-świat. Drugie uderzające podobieństwo tostatus ontologiczny postaci, dylematy Alicji co do tego, kto istnieje tutaj naprawdę, a kto jest czyim wyobrażeniem. I koniec w temacie. 
Momentami ta książka wydaje się bowiem dziełem szaleńca, momentami misternie zaplanowaną strukturą - tak czy siak powieść Rodaka wymyka się łatwej i przyjemnej interpretacji. I choć szukam takich tekstów w literaturze, ten zaniepokoił mnie właśnie tym odniesieniem do przygód Alicji. Nie jest nowością tworzenie Krainy Czarów a rebous. Uczyniła to zresztą w ubiegłym roku Aleksandra Zielińska we wstrząsającej książce "Przypadek Alicji". Chodzi mi o to, że autorzy coraz częściej posługują się motywami Carrolla, aby wydobyć najbardziej ciemną stronę ludzkiej natury. A imię Alicja staje się (no, przynajmniej w obu wspomnianych książkach)... przekleństwem, pewnego rodzaju piętnem. Nie wiem, czy mi się ta tendencja podoba. To "udemonicznianie" świata stworzonego przez Carrolla. Ktoś mi kiedyś powiedział, że "Alicja w Krainie Czarów" wcale nie kojarzy mu się pozytywnie, że bał się tej książki w dzieciństwie. Coś w tym jest. Właśnie ten intuicyjny strach przed światem, w którym wszystko jest możliwe, okazuje się bardzo pomysłotwórczym motywem, Cóż, jakie czasy, takie Krainy Czarów. Niestety. 

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałem się odnieść tylko do ostatniego zdania.
      To chyba nie tyle strach przed światem w którym wszystko jest możliwe, ale strach przed światem w którym zło ostatecznie tryumfuje.
      To oczywiście luźna myśl z tu i teraz, co do ostatniego zdania właśnie.

      Usuń
    2. Tak czy inaczej cieszę się, że dotarł Pan na mój alicjowy blog. A książka naprawdę robi wrażenie!

      Usuń
  2. "Zbyt mocno mnie ta książka przeraziła, zbyt mocno zaniepokoiła, żeby pokusić się do zaglądania do niej po raz drugi, choćby po to, by wyciągnąć odpowiednie fragmenty".
    Szkoda, bo chętnie przeczytałbym analizę jakiegoś fragmentu.

    OdpowiedzUsuń