niedziela, 25 września 2016

Wyszła na chwilę z fotografii Carrolla...


Przepiękne angielskie wydanie z ilustracjami Erica Kincaida. O autorze przeczytamy więcej tutaj: http://www.erickincaid.com/.
Dużo można o tych jego ilustracjach do powieści Carrolla napisać. Z jednej strony zachwycają bogactwem szczegółów, z drugiej rażą małymi niedoróbkami. Popatrzmy. Są tu przepiękne całostronicowe ilustracje:
 Ale i takie dziwności, które ciężko racjonalnie wytłumaczyć, jak to dziwne zniekształcenie Alicji:
 Pierwszy raz widzę na przykład... tak wkurzonego Białego Królika!
 ... oraz tygrysopodobnego Kota Dziwaka (tego zamysłu, muszę przyznać, nie rozumiem).
 Szalony Kapelusznik też nie grzeszy urodą:
 .... za to Kincaid poradził sobie wzorowo z nibyżółwiem, a to właśnie tutaj wielu ilustratorów odpada w przedbiegach, zupełnie rozmijając się z sensem (czy bezsensem raczej) tej postaci:
 A więc można mówić dużo, ale to wszystko nic w stosunku do postaci samej Alicji. Oczywiście wielu ilustratorów odeszło od Tennielowskiego wzorca, nadając Alicji cechy, które identyfikują ją jednoznacznie z Alicją Liddell. Uwielbiam te wydania, ale te wszystkie, które mam w kolekcji, odbieram raczej jako wyobrażenia autorów na temat tej niezwykłej dziewczynki, często bardzo emocjonalne, niż świadome jej portretowanie. Tymczasem w propozycji Kincaida podobieństwo jest tak uderzające, że wydaje się, jakby córka dziekana wyszła tylko na chwilę ze zdjęć Carrolla, by zaraz do nich powrócić... Kincaid sportretował nie tylko jej twarz, ale całą sylwetkę; wydaje się wręcz, że można wskazać konkretne fotografie dziewczynki, na których się wzorował. Jedynym odstępstwem są, naturalnie, przedłużone włosy Alicji. Co nie zmienia faktu, że to uderzające podobieństwo czyni powyższe ilustracje WYJĄTKOWYMI.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz